Zapraszam Was na mój nowy blog. Jest to tłumaczenie opowiadania o One Direction. Bardzo fajna fabuła. Mam nadzieje, że wpadniecie i skomentujecie - www.halo-tlumaczenie.blogspot.com ;)
niedziela, 14 kwietnia 2013
czwartek, 11 kwietnia 2013
KONIEC
Postanowiłam, że zakończę tłumaczenie tego opowiadania. Ponieważ mam swoje powody. PRZEPRASZAM, jeśli Was zawiodłam, ale równocześnie DZIĘKUJE za ponad 5 tyś. wyświetleń, za wszystkie komentarze, sugestie. Naprawdę dobrze się bawiłam podczas tłumaczenia tego fan fiction. Ale nie zostawiam Was z pustymi rękami ;)
Zapraszam na bloga, na którym znajduje się znakomite tłumaczenie tego samego opowiadania -
www.mind-games-tlumaczenie.blogspot.com
To tyle ode mnie, do zobaczenia już niedługo.
twitter: @paulineesk ( www.twitter.com/paulineesk )
niedziela, 7 kwietnia 2013
Rozdział 6
Wstałam z łóżka łzy płyneły z moich oczu. Nie mogę płakać, nie warto. Próbowałam wmówić sobie,ale zamiast przestać, czułam ciepły płyn płynący w dół po moich policzkach. Chciałabym być z powrotem w domu z rodzicami. Chciałabym żeby mnie tutaj nie było. Żeby ktoś mnie znalazł. Spojrzałam przez okno. Cicho podszedłam do niego i spojrzałam. Patrzyłem na jakiej wysokości się znajdowalo. Cicho otworzyłam okno i zaczełam wychodzić, stając na najbliższej powierzchni. Powoli ruszyłam po krawędzi budynku. Nie patrz w dół. NIE patrz w dół. Zacząłem iść w stronę kolejnego etapu budynku. Sięgnełam nogą w dół i prawie się poślizgnełam. Mój oddech stał się ciężki ale trzymałam się mocno. Zrobiłam kolejny krok i wkrótce byłam na ostatniej krawędzi budynku. Położyłam nogi w dół i dotarłam do powierzchni ziemi. Zauważyłam, że było trochę ciemno. Zaczełam iść chodnikiem, patrząc na wszystko dookoła. Szłam i szłam, aż dotarłam na drogę, która nie jest zbyt daleko od domu Justina. Nie miałam pieniędzy, nie mam telefonu. Nie mam żadnego planu, powinnam pomyśleć o tym wcześniej.
- Hau! Hau! - Odwróciłam się szybko i zobaczyłam psa, który był przywiązany do smyczy. Odszedłam od psa i szłam dalej.
- Lyra? - Usłyszałem znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam ciemnobrązowe oczy. Uśmiechnął się.
- To jest przeznaczenie. Mówiłem, że znów się spotkamy. - Patrzyłam na jego blond włosy. Spojrzałam na niego krzywo i przewróciłam oczami irytująco.
- Nie jestem tutaj, aby się z tobą spotkać. Ja uciekam.
- Co się stało? To ten skurwiel ci coś zrobił, prawda?
- Bruce, czy jak ty tam się nazywasz, możesz zostawić mnie w spokoju? - Szłam prosto i usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Złapał mnie za rękę i pociągnął mnie do siebie.
- Chodź kochanie, jeśli potrzebujesz faceta, aby poczuć się lepiej, mogę sprawić że poczujesz sie lepiej. - Moje oczy spotkały się z jego ciemnymi oczami.
- Ja nie potrzebuję, poczuć się lepiej.- Wyrwałam mu swoją ręke. Nagle pchnął mnie na ścianę.
- Nie zostawię cie bez odpowiedzi.
- Co ty sobie myślisz? - syknęłam patrząc na jego twarz, starałam się wyrwać z jego ciasnego uścisku. Roześmiał się.
- Mam inne plany, niż myślisz - Cholera. Uśmiechnął się chwytając mnie za ramię. Zaczął ciągnąc mnie w dół ale ja zbliżyłam się do jego ramienia i ugryzłam go tak mocno, jak tylko moglam. On szybko mnie puścił, krzywiąc się z bólu. Uciekłam w innym kierunku lecz czułam jak mnie goni. Próbowałam uciec, ale on chwycił mnie a swoje ramie owinął wokół mojej szyi, dusił mnie. Ściskal coraz mocniej i mocniej, coraz trudniej było mi oddychać. Nie mogłam wydobyć z siebie zadnego dzwięku i mój puls zaczął zwalniać, moje ciało spadło na ziemię, upadłam na kolana.
- Jak Bieber cholernie dużo z tobą robił? - syknął. Próbowałam krzyczeć o pomoc, ale nie mogłam. Nie mogłam złapać oddechu. Upadłam całkowicie na ziemię i mogłam tylko słyszeć, co się dzieje, ale nie mogłam spojrzeć.
- Co ty do cholery robisz? Czy nie mówiłem ci, kurwa , nie zbliżaj się do nas? - Usłyszałam.
- Przyszła do mnie Bieber. - syknął.
- Może gdybyś nie był takim dupkiem nie musiałaby uciekać od ciebie. - Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam ramię Justina, rzucił się na Bruce'a. Zaczął go bić. Moje oczy, zamkneły sie i widziałam tylko ciemność.
- Czy ona oddycha? Syknął.
- Sprawdzę ... - Uslyszałam inny głos. Poczułam zimna ręka dotykająca mojego nadgarstka, czując swój puls.
- Ona ma dobry puls! - Usłyszałem głos dziewczyny.
- Lyra, obudz się.- Usłyszałam, jak ktoś powiedzial, uderzajac mnie delikatnie w twarz. Kaszlnełam przed otworzeniem oczu.
- Oh dzięki Bogu. - Powiedziała dziewczyna z ulgą. Kiedy w pełni otworzyłam oczy, zobaczyłam piwne oczy patrzące na mnie ze złością. Patrzyłam na niego zdezorientowana.
- Moja szyja...- Nie mógłam mówić, ponieważ mój głos załamał się.
- On mógł cię zabić Lyra, jesteś kurwa głupia? - Justin syknął, wciąż patrząc na mnie.
- Dlaczego uciekłaś? - Zapytal Alex siadając obok mnie. Wiec to nie był sen? To było prawdziwe? Spojrzałam na Alexa i Brandona, a następnie na Alexis, która siedział na ziemi obok mnie. Potem spojrzałam na Justina, wszyscy czekali na odpowiedź.
- Uh ...
- Och, co za świetna odpowiedź. - Powiedzial Brandon sarkastycznie. Wszyscy byli tak źli na mnie. Jak oni mnie znalezli? I dlaczego straciłam przytomność?
- Jak wy... - Skrzywiłam się.
- Poczekaj chwileczkę.- Powiedziała Alexis przed pojściem do innego pokoju. Było cicho w pokoju, nikt się nie odzywał. Popatrzyłam na Justina który siedział tuż obok mojej klatki piersiowej na krawędzi kanapy. Alexis wrocila kilka minut pózniej z małą tabliczką oraz pisakiem w rękach.
- Po prostu napisz tutaj, jeśli nie możesz mówić.
Wziełam tablicę i marker i zaczełam spisywać to, co chciałam powiedzieć. Odwróciłam ją do nich aby wszyscy mogli ją przeczytać.
- Jak wy mnie znaleźliście ... - Odczytał Brandon.
- I co się stało ...
- Nie pamiętasz? - Alex zapytał mnie. Pokręciłem głową przed napisaniem czegoś innego. Zapisałam: "Pamiętam tylko jak uciekałam przed Brucem a on mnie złapał.
- Dobrze, że cię nie zabił. - Powiedział Justin bez emocji.
- On dusił cię na śmierć. Powinnaś podziękować Justinowi, Lyra, bo jeśli nie to - Alexis próbowała powiedzieć, ale Justin przerwał jej.
- Ja nie potrzebuję jej, podziękowań. - Syknął, zanim się podniósł z kanapy ze złością. Czy Justin rzeczywiście mnie uratował? Czy ona chce powiedzieć, że on uratował mnie? Zostawiłam go, a on mnie uratował?
- Myślę, że powinnaś iśc spać. Robi się późno. - Powiedział Alex i podszedł bliżej. Skinełam głową i powoli podniosłam swoje ciało z kanapy. Pomógł mi dojść do pokoju. Trzymałam w rękach tablice i pisaka, tylko w przypadku gdy będę musiała powiedzieć coś do Justina. Położył mnie na łóżku i westchnął. Ja szybko napisałam, "dziękuję" i pokazałam Alexowi. Skinął głową i wyszedł z pokoju. Justin przyszedł potem z wodą i tabletką. Położył to na małym stoliku obok mnie.
- Trzeba wziąć to przed snem. To pomoże. - Powiedział spokojnie. Nawet nie spojrzał na moją twarz. Wziąłam leki do ust i popiłam wodą. Justin rozebrał się został tylko na bokserkach i bez koszulki. Złapał jakieś spodnie od piżamy, włożył je i wskoczył do łóżka. Zanim wyłączył światło złapałam go za ręke, zatrzymując go. Zaczełam pisać na tablicy, a on po prostu patrzył na mnie zdezorientowany. "Dlaczego mnie uratowałeś?" Spojrzał mi w oczy, wziął tablicę z moich rąk. Zaczął pisać coś. Odwrócił białą planszę do mnie i spojrzałam w dół. "Bo jesteś moja, tak jak powiedziałem w pierwszym dniu gdy cię poznałem. '' Spojrzałam na niego po przeczytaniu. Potem wyłaczył swiatło i nie mogłam ani mówić ani pisać niczego. Może po prostu miałam leżeć i myśleć, dopóki nie zasnę.
Nie mam pojęcia kiedy dodam następny rozdział. Codzień od 17:00 mam próby do bierzmowania. Jeszcze do tego szkoła. Naprawdę przepraszam.
kontakt: www.twitter.com/paulineesk
sobota, 6 kwietnia 2013
Rozdział 5
- Cholera, racja. Tak powinno być. - Splunął dosłownie w jego twarz.
- Tylko dlatego, że złamałem nogę z trzema innymi osobami nie oznacza, kurwa, że mam się bać ciebie. - odpowiedział Bruce zimnym tonem. Jego oczy wpatrywały sie w moim kierunku, nagle jego wzrok spotkał się z moim.
- Więc kim jest ta laska?
- Ona jest moja Bruce, nie wtracaj sie kurwa. - Odpowiedział Justin. Gdy nazywał mnie swoją, przez moje cialo przeszedł dreszcz.
- Ona jest twoja? Ona jest zbyt gorąca, by być twoja. Prawdopodobnie kupiłeś ją. - Justin zacisnął szczęke, a jego klatka piersiowa unosila sie w gorę i dól. Mogłabym powiedzieć, że nie był w nastroju do kłotni z tym facetem.
- Nie, kupił mnie. - przerwałam wstając i podchodząc do Justina.
- Spotkaliśmy się i zaiskrzylo między nami. - uśmiechnął się i położyłam rękę wokół jego talii.
- Jestem pewien, kochanie. Jeśli kiedykolwiek On cię skrzywdzi, to przyjdz do mnie kotku. Będę traktować cię lepiej niż ten skurwiel. - Powiedział, zbliżając się do mnie.
- Bruce dlaczego nie można po prostu zostawić Justina? - syknął.
- Do zobaczenia, wkrótce.- Pomachał a potem spojrzal na mnie.
- Jesteś piękna, mam nadzieje, że zobaczę cię jeszcze raz. - Mrugnął i chwycił mnie za tyłek. Moje oczy rozszerzyły się, a usta lekko opadły. On po prostu chwycił mnie za tyłek? Naprawdę?
- Jeśli jeszcze raz zbliży się do mnie to tego pożałuje. -Przerwał Justin.
- Twój syn jest tutaj. - Powiedzial Alex, wskazując w dół na Braydona.
- Tato, kto to był? - Braydon zapytał Justyna trzymając go za nogę. Był tak mały, że właśnie przeszedł przez kolano Justina. Justin uklęknął i podniósł Braydona.
- On był złym chłopcem, Braydon. - I zachichotał, Justin też jest zły. Ale nie sądzę, że jest zly, jeśli chodzi o Braydona. Dba o niego tak dobrze. On nigdy nie pozwolił by go skrzywdzić. Nigdy nie pozwolił by jego syn zobaczył jego z złej strony. Wszyscy wyszliśmy z McDonalds, byłam bardzo zaskoczona, ze żaden pracownik lub pracownica nie wyrzucił nas. Może to z powodu, ze nie było nikogo wokół. McDonalds jest bardzo duży i nikt nie wydawał się być w pobliżu, kiedy jedliśmy. Justin znów prowadzil auto, jest dobrym kierowca. To znaczy, jedzie bardzo szybko i w każdej sekundzie czułam jakby policja miała za chwilę wlepic nam mandat. Zastanawiałam sie nad reakcją Justina wobec policjantów. Ciekawe co by zrobił? Jeśli to była by policjantka, pewnie zamiast mandatu dalaby mu swoj numer telefonu. Oh tak. Zaparkował na podjeździe, widząc mieszkanie z zewnątrz było nawet ładniejsza niż wewnątrz. Mieszkal w miłej okolicy, ładne mieszkanie, ale ma złą robotę i złą reputację. Ciagle myślałam o nim. Co więcej zastanawiam się kto to jest Morgan.
- Gdzie mam położyć swoje ubrania? - Zapytałam Justina gdy weszliśmy do mieszkania z torbami w rękach.
- Jest pusty kredens w moim pokoju. - skinełam głową a potem próbowalam wziąć wszystkie torby z korytarza. Brandon pomógł mi z niektórymi. Rzucił je na podłogę w pokoju.
- Dzięki. - uśmiechnełam się do niego. On tylko skinął głową przed wyjściem z pokoju. Spojrzałem na komode obok szafy i otworzyłam kilka szuflad. Zauważyłem, że były tam pewne koszule i dżinsy. Były to ubrania damskie. Co za dupek, mówi mi, że mam położyć moje ubrania w komodzie gdzie trzyma ubrania swoich dziewczyn. Ten chłopak doprowadza mnie do szalu. Wyjęłam te ubrania. Rzuciłem je na podłogę obok komody i zaczęlam umieszczac tam swoje ubrania. Kiedy wreszcie skończyłam wyszłam na korytarz. Widziałam, że czyjeś drzwi były otwarte, zobaczylam Braydona bawiacego sie swoimi zabawkami. Podszedłam do drzwi uśmiechając się, on jest taki slodki.
- Hej. Czy mogę pograć z tobą? - Uśmiechnełam się.
- Tak! Czy możesz mi pomóc z torami kolejowymi?
- Oczywiście, że mogę! Jestem najlepsza w budowaniu toru kolejowego. - Powiedziałam i złapałam kilka drewnianych torów.
- Bawisz sie w to też? - zapytał. Zaśmiałam się, dzieci myślą, że dorośli bawią się zabawkami. I skinełam głową.
- Bawilam sie z moim kuzynem jak byłam dzieckiem przez cały czas. - Powiedzialam łącząc kilka drewnianych torów razem aż zbudowalismy ogromne tory kolejowe. Zaczął jeżdzic po nich pociagami.
- YAY! Dziękuję Jade. - Powiedział przytulając mnie delikatnie.
- Proszę bardzo kochanie. Zagram z tobą, jeśli chcesz. - Powiedziałem mu, łaskotając go po brzuchu, śmiał się.
- Hej Lyra, Justin chce ciebie. - Usłyszlam Alexa. Wstałem i poprawiłam swoje ubranie. Braydon zaczął ciągnąc mnie za ręke.
- Lyra! Nie odchodź! Gramy. - Błagał.
- Bardzo chcialabym zagrać, ale twój tata mnie potrzebuje. - Braydon prawie zaczal krzyczec, kiedy powiedziałam mu, że zaraz wracam. Czułam się tak źle, zostawiając go. Podszedłam do drzwi i weszłam do pokoju Justina, gdzie był on. Zamknełam za sobą drzwi i spojrzałam na niego stojąc niecierpliwie.
- Czego chcesz? - Zapytałam próbując, aby mój ton nie był nachalny. Nagle przerwał, całując mnie. Pchnął mnie na drzwi i pocałował w sposób w, jaki zawsze to robi. Jego język prosił o wejście do moich ust a ja byłam zmuszona to zrobić. Pocałowałam go, wkładajac język do jego ust. Położył dlonie na moją szyję i pchnął mnie mocniej na drzwi. Był tak blisko. Pchnął mnie na tak mocno, że nie mogłam się ruszyć, nawet jeśli próbowałem. Wyciągnełam nogi i owinełam je wokół jego talii. Trzymał mnie aby nie spadłam, położył mnie na koc, a ja zauważyłem, że jest to jego łóżko. Zaczął wkładać dłonie pod moja bluzkę a ja zatrzymałam go.
- Nie. - udało mi się powiedzieć. Przestał i spojrzał swoimi piwnymi oczami. Jego oczy pokazywały złość i zamieszanie.
- Co?
- Nie mam ochoty na seks z tobą. - Powiedziałem mu w prost i zapiełam guziki mojej bluzki.
- Dlaczego? - spytał wciąż patrząc mi w oczy.
- Spotkaliśmy się zaledwie dwa dni temu. Nie mam ochoty na seks z jakimś nieznajomym.
- Wiesz, nie sądzę, że należy wziąć pod uwagę kogoś, kto kupił ci całą nową garderobę za nieznajomego. - Syknął na mnie.
- Ty porwałes mnie. Zmuszając mnie do życia z tobą, nie mogę nawet zadzwonić do rodzicow. - I pękło. Nagle na lewym policzku poczułam ból, uderzył mnie w twarz. Być może zasłużyłam na to. Czułam ciepło rozchodzące się na moim policzku. I nie patrzyłam na niego. Zamknełam oczy.
- Masz mnie słuchać, suko. - Krzyknął następnie poczułam kolejne uderzenie w policzek. Dwukrotnie silniejsze. Wstał i zamknął za sobą drzwi, zostawił mnie samą w pokoju.
Jest piąty, szczerze to nie wierzyłam że dzisiaj uda mi się go przetlumaczyć. Ale jest. Nie mogę w to uwierzyć, ale dobiliśmy do 1000 wyswietlen. Dziekuje ;)
C Z Y T A SZ = K O M E N T U J E S Z
kontakt: www.twitter.com/paulineesk
piątek, 5 kwietnia 2013
Rozdział 4
Otworzyłam oczy i spojrzałam przed siebie. Gdzie jestem? Oh oczywiście. Jestem z Justinem w jego łóżku. Spojrzałam w dół, jego ręce wciąż były wokół mnie. Odwróciłam twarzą do niego. Spał jeszcze spokojnie. Ścisnął mnie mocniej, gdy próbowałam się ruszyć. Przecież ja nic o nim nie wiem. No dobra, jak narazie tylko trzy rzeczy. Pierwsza: Nazywa się Justin. Druga: Ma syna Braydon'a. Trzecia: On posiada broń. Nie byłam w stanie mysleć o niczym innym niż Justin. Zastanawiam się, co się stało z mamą Braydon'a. Zostawiła go? Może ona zmarła ... Ponadto, ciekawe czy Justin zabił tego człowieka, który nie zapłacił mu? Wkońcu powiedział "przygotuj moją broń" do jednego z jego przyjaciół. Myśli obrócił w mojej głowie.
- O czym myślisz? - Usłyszłam pytanie. Spojrzałam w górę, i zobaczyłam jego piękne oczy były teraz otwarte i patrzył na mnie. Byliśmy tak blisko, widziałem siniaka pod jego lewym okiem.
- Whoa, przestraszyłeś mnie. - powiedziałam a moje serce zaczeło bić szybciej. Uniósł brwi z małym uśmieszkiem.
- O niczym ... - Odpowiedziałam na jego poprzednie pytanie.
- Powiedz mi prawdę. - Powiedział stanowczo.
- Nienawidzę kłamców. - Szepnął mi do ucha a wzdłuż mojego ciala przeszedl dreszcz. Ścisnełam powieki.
- Myślę o Tobie.
- Zgaduje, że o tym czym się zajmuję? - zapytaą, jakby czytał w moich myślach. Kiwnełam głową.
- Kradnę rzeczy i sprzedaje je ...- kradnie?
- Wolałbym nie mówić o mojej pracy. Zasadniczo, można nazwać mnie jako chłopaka na którego rodzice wezwalibyby gliniarzy gdyby zobaczyli mnie z tobą. - Uśmiechnął się złośliwie, pocałował mnie w czoło, wstając z łóżka. Obszedł łóżko i podszedł do drzwi.
- Alexis! - Krzyknął. Usłyszałam otwarane drzwi na końcu korytarza.
- Co? - Zapytała się.
- Przygotu strój dla Lyry. - Rozkazał.
- Zmieniłeś zdanie, co? - Jej głos zabrzmial wyrafinowane.
- Nie, zabieram ją na zakupy. - Powiedział zirytowany.
- Więc pospiesz się i przynieś jej rzeczy. - Wrócił do pokoju a ja wstałam z łóżka.
- Więc jedziemy dzisiaj na zakupy? - Zapytałem go z radością.
- Tak. Potrzebujesz ubrań. - Zmarszczył nos.
- Dlaczego nie mogę iść z Alexis? - podnioslam brew.
- Mam zostawić CIEBIE w miejscu publicznym SAMA ? To się nie zdarzy. - Otworzył szafkę obok łazienki i rzucił mi szczoteczkę w plastikowym opakowaniu. Złapałam ją i spojrzałam na niego.
- Potrzebujesz szczoteczki, jeśli masz zamiar mieszkać z nami.
- Dziękuję. - Powiedziałam.
- Tak więc, Lyra ... Dlaczego błąkalas sie po miescie o tak poznej porze? - Alex, brat Justina, zapytał się mnie odwracając sie z przedniego siedzenia.
- Wymknęłam się z moimi przyjaciółmi i moja mama nie mogła po mnie przyjechac. -Wyjaśniłem z lekkim westchnieniem.
- Co sądzisz, co twoja mama zrobi kiedy...- przerywał Brandon.
- Moglbys w moim samochodzie sie zamknąć. - Powiedzial Justin zza kierowcy.
- Przepraszam tato. - Brandon odpowiedział dowcipnym tonem a ja zachichotałam. Justin przewrócił oczami. Po kilku minutach jazdy, w końcu dotarlismy do centrum handlowego. Wyszliśmy z samochodu i wszyscy chłopcy zalożyli kaptury na głowę.
- Włóż swój kapturem. - Powiedział do mnie Alex. Poiwałam głową i zrobiłam, to co mi kazał. Pomogłam Braydonowi wyjść z samochodu.
- On jest taki słodki. - Powiedziałam do Justina na co on się uśmiechnął.
- Chodź tu mały człowieku. - Wziąl Braydona na ręce, i udaliśmy się do wejścia pierwszego sklepu. Ludzie przyglądali się nam. Może to fakt, że wszyscy trzej chłopcy byli wyjątkowo przystojni. Może to fakt, że wszyscy mieliśmy kaptury. Może ... Wszyscy zaczeli sie rozchodzić, a ja stalam razem z Justinem i Braydonem.
Mieliśmy już mnóstwo toreb z odzieża i wkrótce byliśmy już prawie gotowi.
- Pójdę poszukać tutaj.- Powiedziałam do Justina, wchodzac do sklepu. Po minucie poczułam czyjiś wzrok na moim ramieniu. Odwróciłam się i ujrzalam jasne zielone oczy bruneta. Uśmiechnął się do mnie.
Czy to jest twój chłopak? - Wskazal na Justina który grał z Braydonem. Miał za sobą przyjaciólkę, która miała brązowe włosy i oczy. Czy jest? Nigdy nie powiedział, że jest.
- Nie, nie jest.
- Oh, czyli, że jesteś wolna? Zapytał ponownie z uśmiechem. I skrzywił się trochę.
- Myślę, że tak.
- Dziękuję! - Ona uśmiechnęła się i podeszla do Justina. Uniosłam brwi, trochę ze złością. Potrząsając głową, wróciłam do patrzenia na ubrania. Usłyszałem śmiech za mną i zauważyłem, że jest, z tą głupia dziewczyna.
- Tak tu jest mój numer.- Usłyszałem jej głos.
- Zadzwoń.
- Zadzwonię. - Usłyszałam.
- Tato! Nie możesz dzwonic do tej dziewczyny, jesteś z Jade - powiedział Braydon, czułem jak zbliżają się do mnie.
- Tata, nie jest ze mną. - Zapewniłam Braydona.
- Co odpowiedziałeś, gdy ta dziewczyna zapytała cię? - Zapytałam go, i odwróciłam się do niego. Jego ciało było tak blisko mojego. Tak blisko, że dotykaliśmy się.
- Tak, że tak. - Uśmiechnął się.
- Dlaczego?
- Nie możesz po prostu zabawiać się mną, a potem iść do innej dziewczyny! - Krzyknełam.
- Dlaczego nie? Robię to przez cały czas. - Zachichotał. I zbliżył się do mnie i pchnął na ścianę. Dreszcze przez moje ciało, gdy spojrzał mi w oczy a ja spojrzałam w jego oczy.
- Jesteś słodka, kiedy się denerwujesz. - Powiedzial to patrzac mi caly czas w oczy. Poczułem się skrępowana. Odwróciłem wzrok, ale czułam, że wciąż na mnie patrzy.
- Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, to nie mam zamiaru do niej zadzwonić . - Moje usta lekko drgneły.
- Wiesz do czego możemy używać nasze usta? - Zapytał seksownym głosem, pochylony nade mną, złaczając razem nasze usta. Każdy pocałunek był gorący i nasze usta poruszały się w synchronizacji. Wkrótce język Justina znalazł się w moich ustach. Starałam się go odciągnąć, ale nie pozwolił mi. On lekko odpuścił przestajac mnie calować.
- Jesteśmy w sklepie ludzie na nas patrzą. - Mruknełam rozglądając się.
- Tak? Nie znamy ich. Oni nas nie znają, proste. - Pochylił się ponownie przede mną ale położyłam mu palec na ustach.
- Tak, ale to jest niegrzeczne, aby całować się na oczach wszystkich.- Wyjaśniłam mu.
- Plus, Braydon jak kilka metrów od nas.- Justin spojrzał na syna.
- On gra swoją grę i nawet nie zwraca na nas uwagi. - Skupił się, a po chwili pochylił się nade mną i pocałował mnie w szyję. Ssał ją przez dłuższą chwilę a potam pocałował mnie w rękę.
- Moje arcydzieło!
- Naorawdę? " zapytałam.
- To jest sztuka. - Powiedział dramatycznie.
- Zrobienie mi malinki nie jest sztuka.
- Dla mnie jest. - Powiedzial całując mnie w policzek.
- Chodź kolego chodźmy coś zjeść. - powiedzial Justin łaskoczac Braydona. Zabrał go na ręce i wyciągnął rękę do mnie a ja spojrzał na niego zdezorientowana i złapalam ją. Chodzilismy po centrum handlowym z torbami w rękach a Justin pytal sie osob, ktore mijalismy czy widzieli Alexa. Po przeszukaniu różnych obszarów w centrum handlowym, wreszcie byliśmy razem w samochodzie. Siedziałem z tyłu siedzenia z Braydonem. Justin rozmawiał z bratem Alexem o jakiejś rzeczy, które tak naprawdę nie rozumiałam. Zaparkował na parkingu McDonalds i wszyscy wysiedliśmy z samochodu. Weszliśmy do środka a Justin zamowil jedzenie dla nas wszystkich. Wszyscy zamowili to samo. Spojrzałam na Alexa, ktory spojrzał do tyłu.
- Oh niedobrze ... - urwał. - I odwrócił się lekko widząc faceta z jasnymi blond włosami, ciemnobrązowymi oczami i ubrany był na czarno. Był jakby ... gorący. Jego usta były czerwone. Nagle podszedl do nas i usmiechnal się.
- Dobrze, dobrze, dobrze. Justin i Alex Bieber ... - Facet uśmiechnął się.
- Bruce, ja tutaj nic nie robie. Przyjechaliśmy tutaj tylko zjesc. - Wyjaśnił mu Justin bez przeklinania prawdopodobnie dlatego, że Braydon był obok nas. On lekko się roześmiał.
- Dobra, dobra. - Powiedział krzyżując dłonie.
- Bądź pussy ... To może być powód, dlaczego Morgan poszedł w lewo. - Wymamrotał śmiejąc sie ale wszyscy przy stole wydawali się to usłyszeć. Justin wstał z krzesła. Alex złapał Braydona i zaprowadzil go do łazienki. Ja nie wiedziałsm, czy powinnam z nimi rozmawiac czy siedzieć cicho. Więc po prostu siedział cicho.
- Nie mieszaj do tego Morgana - Justin zacisnal zeby. Jego pięści były zaciśnięte.
- Masz odwagę mówić tak do mnie? Chcesz się bić, teraz?
- Justin po prostu przestan. - powiedział Alex, popychając go lekko do tyłu.
- Nie, jeśli ten skurwiel chce dostac ode mnie po tyłku po raz trzeci, to w porządku. Bardzo się cieszę, że mogę znow zniszczyc jego twarz - Justin powiedział przyblizajac sie do niego.
- Myślisz, że boję się ciebie Bieber? - Justin odepchnął go brutalnie na co on cofnął się kilka kroków do tyłu.
Proszę bardzo, czwarty rozdział. Pod poprzednim rozdzialem bylo tylko 5 komentarzy. Co się dzieje?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
kontakt : @paulineesk
Prawie zapomnialam, DZIEKUJE za wszystkie miłe słowa ;)
środa, 3 kwietnia 2013
Rozdział 3
Mineła już prawie godzina odkąd Justin zostawił mnie w pokoju, miałam tak wiele pytań do zadania.Czekałam i czekałam ... mogę uciec teraz, jeśli chcę. Prawdopodobnie mogłabym uciec. Ale wytrzymałość Justina i brak mojej wytrzymałości, nie jest zobowiązany do utrzymania mnie przy życiu. Westchełam leżąc na miękkim łóżku, bawiąc sie moimi paznokciami. Czekaj ... Co, jeśli mam jeszcze mój telefon? Szybko sprawdziłam kieszene i uświadomiłam sobie, że go nie ma. Westchnełam smutno. Nagle usłyszałem skrzypnięcie drzwi, drzwi otworzyły się powoli. Byłam zdezorientowana, ale potem zobaczyłam głowę. To był chłopiec. Na oko miał około czterech lat? To chory sukinsyn. Porwał nawet chłopca ?
- Cześć. Powiedział cicho trzymając małego misia. Chłopiec ubrany był ładnie. Jego włosy mialy ciemny odcień brązu i miał czerwono-niebieskie ogrodniczki na lekkie dżinsy i mały brązowy pasek. Ubrał się jak nastolatek.
- Cześć. Uśmiechnełam się do niego jasno, wszedł zamykając za sobą drzwi.
- Jestem Braydon jak masz na imię? Zapytał mnie siadając obok na łóżku.
- Jestem Lyra. Miło cię poznać. Uśmiechnełam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
-Jesteś ładna. Czy mój tata to twój przyjaciel? Zapytał. Kto jest jego ojcem.Nie chciałam, zmylić dzieciaka lub jakoś go przestraszyć, że ja nawet nie wiem, kto jest jego tata. Więc po prostu uśmiechnełam się i skinełam głową.
-Tak, można uznać go za mojego przyjaciela.
-Lubię cię. uśmiechnął się.
-Ja nie lubię żadnej z pozostałych dziewcząt, które tata przyprowadza do domu choć... Zanim zdążył coś powiedzieć, otworzyły się drzwi i wszedł Justin z siniakiem na boku twarzy.
-Braydon, co ty tu robisz? Zapytał jak dorosły.
-Rozmawiałem z twoja przyjaciółką. Powiedział w tak słodki sposób, że spojrzałam na niego z podziwem.
-Musisz położyć się do łóżka mlody człowieku. Powiedział, chwytając go w talii i przerzucając przez ramię. Chłopiec zaczął kopać i krzyczeć na plecach Justina, ale Justin nie wydawał się nie poruszać mięśniami.
-Ale ja nie chcę tatusiu, chcę pograć z Lyrą wykrzyknął co wywołalo u mnie chichot. Nagle moja twarz zaczerwieniła się, zaczełam myśleć o zdaniu, które wypowiedział Braydon. Tatusiu ... On po prostu nazwał go tatusiem, prawda? Czekaj. Justin ma syna? Kriminalista ma dziecko? Czy ja śnię, czy co?
-Przepraszam, nie wiem w jaki sposob wyszedl z pokoju..
-Zaraz będę z powrotem. Potem wyszedł z pokoju, zostawiając drzwi otwarte. Spojrzałem prosto w otwarte drzwi było widać wyraźny widok sali. Miejsce nie było tandetne faktycznie. To było trochę ... miłe. Nagle ujrzałam jego, wrócił do pokoju.
-Masz syna? Zapytałem go, jak tylko wszedł.
-Tak, mam. Czy to jest jakiś problem? Warknął. Pokręciłem głową czując się trochę winna tonu w moim głosie, kiedy to powiedziałam.
-Nie, byłam zaskoczona, że przestępca będzie miał czteroletniego syna .
-Hm ... Udała mu się irytacja w głosie , teraz już nie chce zadawać więcej pytań. Mój żołądek zaczął narzekać..
- Jesteś głodna? zapytał. Kiwnełam głową przerażona jak on zareaguje, jeśli powiem, że "jestem" głodna. Machnął ręką sygnalizując aby poszłam za nim i tak zrobiłam. Poszłam za nim na korytarz i obok salonu, gdzie obaj chłopcy siedzieli na kanapie i pili piwo.Justin Odwrócił się do mnie.
-Ignoruj ich. Są trochę ... natarczywi ... gdy są pijany ... Jego ciepły oddech uderzał w moje ucho. Skinełam głową i poszłam za Nim.
-Oh hej Jade. Jeden z chłopaków krzyknął.
-Justin mogę mieć ją na noc? Zrobiło mi sie trochę gorąco lecz, szłam za nim do kuchni. Spotkaliśmy dziewczyne z długimi kręconymi blond włosami. Miała na sobie spodnie jogi. Justin otworzył lodówkę. dziewczyna wypiła łyk wody i spojrzała na mnie.
-Nowa dziewczyna Justin? Zapytała zirytowana, i spojrzala na mnie.
-Jestem naprawdę pod wrażeniem. On uśmiechnął się złośliwie, owinął rękę wokół mojej talii przyciskając mnie mocno.
-Co czyni Cię.. Próbowałam powiedzieć urażona, ale Justn ścisnął mocniej moja talie co oznaczalo ze mialam zmienic dobor slow.
-Tak, zgadza się. Jestem Lyra. I uśmiechnełam się do niej. Uśmiechnęła się, tym razem ładniej.
-Alexis. Powiedziała podając mi rękę. Podałam jej ręke grzecznie nie chcąc zdenerwowac Justina.
-Czy możesz stąd iść Alexis? Idź do pokoju, czy coś. Powiedział do niej.
-Justin. Czy ona ma się w co ubrać?
-Ona została porwana, czy coś. gdybym wiedział, że zostanie tutaj na zawsze, kupiłbym jej ubrania. Ale jak będzie trzeba to kupię. Powiedział wyraźnie i nieco zirytowany.
-Dla.. Próbowałem mówić, ale tak naprawdę nie słuchała. Przewróciła oczami.
-Mogłabym pożyczyć jej jakieś ubrania.
-Oczywiście. Mówił puszczając moją talię i pchając ją do pokoju. Gdybym chciał, wykorzystać twoje ubrania to po prostu poszedłbym do twojego pokoju i zabrał je. W końcu nie było jej w pokoju.
-Kto to? zapytalam.
-Ona jest miła.
-Ona jest irytująca. Powiedział po prostu, otwierając ponownie lodówkę.
-Jest tylko dziewczyną, która pomaga nam w naszej pracy.Zanim zdążyłem zapytać co to znaczy, szybko zmienił temat.
-Co chcesz? Jest kurczak, stek resztki mięsa i fasoli, mrożona pizza pepperoni ... Urwał. Dałem mu oburzone spojrzenie, mimo że był zbyt zajęty, patrząc w lodówce.
-Czy masz coś, co nie jest robione ze zwierząt? Zapytałam. Zmarzszczył swoje brwi patrząc na mnie . Nagle skinął ze zrozumieniem.
-Jesteś wegetarianinem? Zapytał. pokiwalam głową powoli.
-Cóż, mamy sałatkę. powiedział pocierając kark. Skinełam głową a on wyjął torbę z gotowa sałatke, trzeba bylo tylko polac sosem. Wziął miskę, umieszczając ją na ladzie. Złapał torbę z sałatką i włożył do miski, a następnie umieścił torbę w lodówce. Położył ją na stole. Usiadłam przy stole i zaczełam jeść , a on po prostu stał, obserwując mnie, jak jem. Czułam się skrępowana i niewygodne mi się jadło.
-Czy możesz przestać patrzeć na mnie? zaśmiałem się nieznacznie. Szybko odwrócił swoje oczy.
- Przyjdż do mojego pokoju jak skończysz jeść. Powiedział nieco gniewnie zatrzaskując za sobą drzwi. Byłam zdezorientowana, dlaczego miałby nagle tak się złościć, ale potem przypomniałam sobie, że on jest dwubiegunowy*. Zjadłam całą sałatkę i wziełam łyk wody ze szklanki. Przeszłam korytarzem unikając kontaktu wzrokowego z chłopakami z pokoju jednak usłyszałam gwizdy. Szukałam pokoju Justina próbując przypomnieć sobie, który to był. Otworzyłam drzwi i zobaczyłem go natychmiast. Najgorsze było to, że nie miał na sobie koszulki i poczułam potrzebę, aby spojrzeć na jego sześćio-pack. Ma niezłe ciało. Nie zamierzam kłamać. Tak, ale on jest przestępcą i porywaczem. Stałam tam patrząc na niego.
Podoba ci się to, co widzisz? Zachichotał. A na moich policzkach pojawiły sie rumience, szybko odwrocilam wzrok.
- Więc gdzie mam spać? Zapytałam.
-Na moim łóżku? Odpowiedział mi głupio.
- Więc gdziety śpisz? Zapytałam tym razem powoli. Zamrugał kilka razy.
- Na moim łóżku? Zachowywał się jakby było to nic wielkiego, że możemy po prostu spać na jednym łóżku.
- Czy mogę spać na kanapie, czy coś? Zapytałam się nerwowo.
- Nie ufam ci, możesz mi uciec i nie mogę ryzykować. Dlaczego on nie widzi w tym nic złego? Pomyślałam. Powiedzialam do niego wprost.
- Pozwól mi spać na ziemi. Zaśmiał się.
- Nie chcesz spać ze mną, jest ci aż tak źle?" I potarł ręce nerwowo robiąc krok do tyłu.
- Boję się ... Mruknełam, zastanawiając się, czy mnie usłyszał.
- Nie zamierzam cię skrzywdzić. Tylko wtedy, gdy nie będziesz mnie słuchać, nie lekceważ tego. Splunął. Powoli skinełam glową na znak że zrozumialam co powiedzial. Podszedł do kredensu i wyjął kilka rzeczy, rzucając luźną koszulkę i spodenki dla mnie. Złapałam je.
- Gdzie jest łazienka? zapytałam. Wskazał na drzwi po drugiej stronę jego pokoju. Szybko zdjełam ubranie, które miałam na sobie w nocy na plaży i jeszcze na sobie do dzisiaj. Włożyłam koszulkę i spodenki poczułem ich zapach, stwierdzajac że pachną naprawdę dobrze. Po skorzystaniu z toalety i umyćiu rąk, wyszłam z łazienki do pokoju, gdzie Justin leżał na łóżku, sprawdzajac moj telefon.
- Dlaczego grzebiesz w moim telefonie? Podszedłam do niego. Obejrzal mnie z kazdej strony, a uśmieszek pojawil sie na jego twarzy.
- Wyglądasz całkiem ładnie.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- Chcę go sprawdzic, zanim go zniszcze. Odpowiedział.
- On kosztowal 300 dolarów. odpowiedziałam, jakby nie był poważny.
- Oh? Cóż, gdy go zniszcze już nie będzie tyle wart. Powiedział uśmiechając się bezczelnie, jakby to nie było nic wielkiego, że mój 300 dolarowy telefon zaraz będzie zniszczony. Nagle uderzył mój telefon o ściane. roztrzaskał go na kawałki. Słysząc kawałki kruszenia i zginanie metalu przeraziłam się.
- Spójrz na to. Powiedział unosząc kawałek rozbitego telefonu.
- Szkoda, że musiałem zniszczyć ten niesamowity telefon. Powiedział sarkastycznie, zanim wyjął małą kartę z mojego telefonu i połamał ją pół. Potem rzucił telefon o ścianie, która była przed nami i zmiażdżył go całkowicie.
- Dobrze, że teraz mamy, to uregulowane. Chodz do mnie. Powiedział gestem zapraszjac mnie aby polozylam sie obok niego. Moje usta były szeroko otwarte na to, co przed chwilą zrobił. Położyłam sie do łóżka tak daleko od niego, jak to możliwe. Zgasił światło i po kilku minutach poczułam jego ręce na mojej talii przytulił się do mnie.
- Co ty.. Nie zdążyłam powiedziec bo przerwał ma odgłos jego chrapania wtedy wiedziałam, że śpi. Westchnełam i zamknełam oczy w nadziei, że znajdę plan ucieczki, już wkrótce.
dwubiegunowy* - nie miałam pojęcia jak to przetłumaczyć, mam nadzieje że wiecie o co chodzi. Jak zauważyliście poprawiłam swój styl pisania, może tak być? Oczywiście proszę o komentarze :) kontakt : @paulineesk
wtorek, 2 kwietnia 2013
Rozdział 2
Siedziałam tam. W cichym pokoju o białych ścianach, czekałam prawie 10 minut, chciałbym wiedzieć. Kiedy stąd wyjdę? Czy moi rodzice będą mnie szukać? Kto wie, czy w ogóle będą? Może powiedzą: "O, wygląda na to, że nie będziemy mieć do czynienia z nią nigdy więcej. Mogłabym nawet wyobrazić sobie twarz mojej mamy, kiedy zdaje sobie sprawę, że nigdy nie wróce do domu. Ona prawdopodobnie byłaby szczęśliwa, że nie ma żadnego większego nacisku na jej rękach. Tak, to jest dokładnie to, co się wydarzy. Nagle myśl: w mojej głowie. Co jeśli on mnie zabije? Co zrobie, jeśli on robi straszne rzeczy, faceci tacy jak on, do dziewczyn takich jak ja? Oh Boże. Pośpiech zdenerwowania ruszył przez moje ciało. Nie mogę tego zrobić. Muszę się stąd wydostać. Muszę jeszcze dowiedzieć się, jak. skrzypnęły drzwi a po chwili zostały otwarte, trzy osoby wszedły do środka jeden był wysoki z brązowymi włosami i przenikliwymi niebieskimi oczami. Jeden miał blond włosy i brązowe oczy. Potem wreszcie chłopak który zmusił mnie do przebywania z nimi. "Hello Leila." chłopak z niebieskimi oczami powiedział uśmiechając się do mnie. "Nazywam się Lyra." powiedziałem z lekkim strachem. "Whoa , ktoś tu ma charakterek. "Powiedział wycofując się. "Czy możecie mnie puścić? Dlaczego jestem tutaj ... "Pytałam ignorując jego słowa. "Nie mogę tego zrobić kotku. Jesteś z nami. Nagle jeden z nich powiedział "Czyż nie jest sexy?" Wywołując tym samym rumieniec na moich policzkach. - "Co, jeśli chcę ją Justin? Jest osobą, która ją znalazła. "Chłopak z niebieskimi oczami mówił. I wtedy zdałem sobie sprawę, że chłopiec, który mnie ''porwał'' ma na imię Justin. Hm ... "Ona jest moja. "Powiedział mu klepiąc go po jego piersi. "Znalazłem ją, mam ją." Brandon mówił szturchając go w klatkę piersiową. "Ona jest Justina, Brandon." powiedział najwyższy chłopak. "Przepraszam." Powiedziałam grzecznie przerywając ich rozmowę. Wszyscy wbili na mnie swoje oczy. "Nie należe do żadnego z was." Najwyższy rzekł do nich wyraźnie. "To ... mi się podoba." Justin powiedział, przygryzając wargę. "Pieprz się". Nagle powiedział ze złością. "Słuchaj, suko, chcesz dostać z tych lin? Przestań z pieprzyc. Powiedział i ukląkł na moim poziomie. Sapnął gniewnie . "Dobrze, przysięgam." "Jestem Justin Bieber i mogę zrobić cokolwiek, kurwa chcę. " Obaj chłopcy opuścili pokój, pozostawiając nas w spokoju. Nie, nie zostawiajcie nas tutaj. Przewróciłam oczami i milczałam. Nie ma sensu kłócić się z nim, bo oczywiście, że nie ma zamiaru pozwolić mi odejść. "Proszę, pozwól mi odejść ... Zrobię wszystko. Proszę. "Błagałam cicho moim łamiącym się głosem. Zachichotał szatańsko. "Przepraszam kochanie. nie pozwolę ci opuścić tego domu beze mnie. " "I co? Masz zamiar zostawić mnie tu tak na zawsze związaną? " "Oh więc chcesz żebym cie odwiązał z lin?" Zapytał krzyżując ramiona z lekkim uśmieszkiem na twarzy. "To jest chyba oczywiste. To rani moje nadgarstki i jest bardzo niewygodne. " pomyślał. "Odwiąże cie z tych lin ale próbuj wykonywać żadnych ruchów bo będę musiał cię skrzywdzić." zagroził. Widziałam, po jego twarzy, że był całkowicie poważny. Uderzył mnie. Wyobraźalam sobie, co zrobi, jeśli zrobię coś gorszego niż to. szybko skinął. Uśmiechnął się i wtedy zdałem sobie sprawę, jak gorący on jest. Zaczął odwiązywać mnie z lin i wkrótce moje ramiona były wolne. Następnie przeniósł się na moje kostki i pociągnął liny. Byłam szczęśliwa, że nie byłam już związana z tym głupim krzesłem. "kochanie, mam kilka pomysłów, co będziemy robić." Powiedział, pocierając dłonie. Dałam mu pytające spojrzenie, nagle zostałam zepchnięta na łóżko, on trzymał moje nadgarstki w dół, całując mnie mocno. Włożył mu język do gardła. Starałam się wyrwać, ale był zbyt silny. Trzymał mnie, leżał na mnie i swoje usta przeniósł na moją szyję. Starałam sie go od siebie odciągnąć. Ssał moją szyję mówił zachrypłym głosem, "Nie ruszaj się." "Co ty robisz ? Puść mnie Justin! "Nie posłuchał jednak. Ugryzł moją skórę, spowodował, że z moich ust wydobył się cichy jęk. Kiedy przestal w końcu to robić, zaśmiał się i spojrzał na mnie. "Lubisz to suko, nie sądzisz?" Uśmiechnął się. Pokręciłem głową. On dotknął mojej szyi w miejscu, gdzie bolało. "Co mi zrobiłeś?" Spytałam pocierając ją. " ... Oh będę mieć dużo zabawy z tobą ..." Powiedział swoim ochrypłym głosem, nadal leżac na mnie, balansując rękoma moje plecy. "Co się z tobą dzieje?" . "Kotku, wiele rzeczy się, ze mną dzieje. Chcę po prostu mieć trochę zabawy. Chyba to nie przestępstwo ? "Powiedział, i zrobił smutną twarz. "zabawa to przymuszanie mnie do robienia różnych rzeczy z tobą?" Spytalam patrząc w jego piwne oczy. Pokiwał glową. "Jesteś chory." powiedzialam. " chory, czyli sexy? "uśmiechnął się. "Nie" powiedziałam potrząsając głową. "Cóż, myślę, że jesteś całkiem sexy ..." Urwał patrząc mi w oczy. odwróciłam od niego wzrok, nie mówiąc ani słowa. Czułam rumieńce pojawiające się na moich policzkach i wtedy zaśmiał się. "Justin! Ten facet chce z tobą porozmawiać przez telefon. Powiedział, że nie może dać pieniędzy dzisiaj. "Jeden z chłopaków krzyknął z drugiej strony drzwi. Spojrzałam na Justina, który miał wściekłą minę. Spojrzałem na swoje ręce, które ściskałam w pięści. "kurwa, żartujesz prawda? "Krzyknął. "Nie. On nie żartuje. Powiedział że jego dzieci wracają do szkoły i nie ma wystarczającej dużo pieniędzy, teraz do zapłaty. " Czułem się jak opary wychodziły z jego ciała. "Mój pistolet gotowy. Idę. "On krzyknął przed pocałunkiem w usta trochę dłużej niż się spodziewałem. "skurwiel myśli, ze może mi płacić kiedy chce, co?" Wymamrotał. "Wrócę z powrotem." Zamknął drzwi. Wytarłam usta i wstałam niepewnie. On nie jest tylko porywaczem. On jest mordercą. I trzeba się stąd wydostać.
Jest drugi rozdział przetłumaczony. Ja osobiście uważam, że jest niezly. Oczywiście proszę o komentarze. kontakt : @paulineesk
Rozdział 1
- Przykro mi, Lyra, ale należy pomyśleć o tym, zanim zaczniesz wymykać się z domu. -
Dlaczego nie możesz po prostu przyjść?
- Weź autobus. Mam nadzieję, że dostaniesz nauczkę, żeby następnym razem, nie zakraść się na plażę ze znajomymi o północy.
Jej głos urwał się i wszystko, co mogłam usłyszeć był to jedynie dzwiek przerywanego połączenia. Westchnełam i włożyłam telefon do kieszeni. Zaczełam oddalać się od plaży, i szłam w kierunku małego ciemnego miasta, i co że mam teraz iść pieszo z powodu mojej egoistycznej matki. Szłam i szłam, plaży nie było już widać. Doszłam do punktu, w którym nie było nawet samochodów wokół. Wszystko co można usłyszeć to moje kroki w tej cichej nocy. Prawdopodobnie z uwagi na fakt, że nie było tutaj żadnych kamieniczek. Westchnełam i szłam aż dotarłam do przystanku autobusowego. Usiadłam na ciemnej ławce. Leżała tam pusta paczka chipsów i kilka puszek, które były przechylone na nimi. Ludzie są tacy obrzydliwi. Szybko wyjełam telefon dla kontroli czasu. Starałam się być zajęta żeby nie myśleć, gdzie jestem w tej chwili. Dziesięć minut mineło i nadal nie ma autobusu. Westchnełam i modliłam się do siebie, żeby już wkrótce, po prostu wrócić do domu i położyć na moim wygodnym łóżku. Nagle poczułam, że ktoś się na mnie patrzy. Tak, czułam to. Rozejrzałam się wokoło aby sprawdzic czy jest ktoś w pobliżu. Moje ręce zaczęły się trząść. Wtedy moje ciało wstrząsnął dreszcz, jak bym wibrowala. Zacząłam ciężko oddychać. Odwróciłem głowę w poszukiwaniu. Nagle zobaczyłam brązowe oczy wpatrujące się we mnie. To nie były tylko oczy, ale ciało było cale ubrane na czarno i wszystko było ukryte, dla jego jasnych brązowych oczu. Nagle umieścił mi ostrze pod brodą.
-Cześć piękna. Proponuję, aby nie przenosić tego ostrza na szyje. Mój oddech stał się nie spokojny, ale przełknełam ślinę i próbowałam się wyrwać. Nagle coś uderzyło mnie w tył głowy co wywołalo u mnie senność. Moje oczy zaczęły się zamykać i moje serce zaczęło się niemal że zatrzymywać. Wtedy wiedziałam, że straciłam przytomność.
Jest 1 rozdział. Bardzo proszę wszystkich, którzy dotrwali do końca o zostawienie komentarza. To dla mnie bardzo ważne. Wszelkie pytanie kierujcie tutaj na twittera @paulineesk . Dziekuje.
Subskrybuj:
Posty (Atom)